W Polsce, popełnia się co najmniej 20 tys. błędów lekarskich rocznie. Nie widząc szans na wygranie sprawy, obawiając się wrogości środowiska lekarskiego tylko ok. 2 tys. osób wnosi pozwy sądowe, zawiadamia prokuratury, lub wnosi skargi do Izb Lekarskich. Wygrana często jest jedyną drogą by zmusić władze publiczne do zapewnienia leczenia, by uzyskać zabezpieczenie socjalne. Nie leczeni nie mogąc pracować chorzy okaleczeni ludzie nie mają środków na życie.
Prokuratury i Izby Lekarskie, postępowania zazwyczaj umarzają. Sprawy cywilne pociągają za sobą wydatki na które wielu okaleczonych ludzi nie jest stać.
Mimo to kilkuset poszkodowanych po wielu latach procesów, jeśli dożyje, uzyskuje korzystny wyrok. Jest ich mniej niż 2 % z pośród tych których spotkało nieszczęście - błąd medycyny. Reszta poszkodowanych, jeśli odważyła się złożyć skargę lub wnieść pozew, otrzymuje etykietkę "pacjenta roszczeniowego" a czsem kłopoty z dalszym leczeniem.
Te 2% wygrywanych obecnie spraw jest i tak naszym sporym sukcesem. Zanim nie zaczęło działać stowarzyszenie, wskaźnik był mniejszy niż 0.3%.
Władze znają problem, lecz chorzy, okaleczeni, żyjący na skraju nędzy ludzie, nie mają na tyle siły by liczono się z nimi. Zamiast zmienić prawo, tłumaczy się ofiarom błędów lekarskich iż należy się procesować ( w naszym systemie prawa należy użyć raczej terminu: "pieniaczyć" ).
O poczuciu przyzwoitości należy zapomnieć w państwie w którym pod sztandarami solidarności zlikwidowano solidarność społeczną, a rządząca później post PZPR -owska "lewica" likwidowała zabezpieczenia socjalne, uczestniczyła w zabawach w żandarma narodów czy wojnie o ropę.
Zgłaszają się do nas tysiące osób z prośbą o porady prawne. Nie chcemy tworzyć iluzji iż w naszym systemie, w państwie korupcji i bezprawia, są dobre drogi postępowania by uzyskać sprawiedliwy wyrok, że tylko brak jest specjalistów. Błędy tkwią w przepisach prawa, świadomie nie zmienianych.
Sytuacja wygląda tak że to na poszkodowanym ciąży obowiązek przeprowadzenia dowodu że wyrządzono mu krzywdę. Nie wystarczy iż jest chory i okaleczony. Nie wystarczy że pogorszenie stanu zdrowia nastąpiło po leczeniu, że np. szmata w brzuchu znalazła się po operacji. Nikt przecież nie dawał gwarancji iż będzie zdrowy, a szmata mogła być tam od dawna.
Poszkodowany ma przeprowadzać dowód na podstawie dokumentacji medycznej. Dokumentacji, która była sporządzona przez sprawcę nieszczęścia i jest przechowywana w archiwum pozwanego szpitala i nie posiada zabezpieczeń przed przeróbkami czy fałszerstwami. Zaczyna się wtedy wyścig: "byle zdążyć przed sądem czy prokuratorem....."
Sąd powołuje biegłych. Zazwyczaj są to praktykujący lekarze są którzy wiedzą iż sami kiedyś błąd mogą popełnić. Powołani by wyjaśnić co się stało, piszą opinie. Jak często dokumenty te są objawem źle rozumianej solidarności zawodowej, wiedzą wszyscy z licznych doniesień prasowych.
Reasumując: W polskim systemie prawa na poszkodowanym, chorym, nie mającym wiedzy medycznej człowieku, który spał lub był nieprzytomny w czasie operacji, spoczywa obowiązek przeprowadzenia dowodu iż wyrządzono mu krzywdę. Ma to uczynić na podstawie dokumentacji medycznej która często bywa fałszowana by bronić sprawcy. Korzystając z opinii biegłych znajomych lub solidaryzujących się zawodowo ze sprawcami nieszczęścia.
Z tej przyczyny mniej niż 2% poszkodowanych wygrywa sprawy sądowe. Nie mamy zamiaru tworzyć fikcji że wystarczy dobry prawnik czy znajomość medycyny. Najlepszy prawnik jest bezsilny wobec przygotowanej dokumentacji.
Zastąpienie walki o zmianę prawa, próbami nakłaniania chorych do prowadzenia latami postępowań sądowych, jest najprostszą drogą by, ofiara straciła siły i wolę walki o własne życie i zdrowie.
I ten cel przyświeca chyba władzy.
Organizacja pozarządowa, w znacznej części składająca się z okaleczonych ludzi, nie otrzymująca wsparcia z nikąd, przy wadliwie działającym prawie nie będzie parawanem, by władze mogły twierdzić iż wszystko jest w porządku, że są tacy specjaliści którzy pomagają....
Mniej ważny jest los tch którym udało się wygrać. Dla nas ważniejsze jest to co dzieje się z 98% ofiar błedów lekarskich, żyjących na skraju nędzy często nie leczonych, których nie stać na wniesienie pozwu, którzy nie odważą się wnieść skargi do prokuratury czy Izby Lekarskiej lub tych którzy przegrali postępowania sądowe.powrót do strony głównej SPPNN