Dwa miesiące leżała u mnie
książka byłego ministra zdrowia, profesora medycyny, Mariusza
Łapińskiego „Walka z sitwą”. Wydana został przez samego
autora, by jak mówi pokazać swoją prawdę. Nie chciało mi się
do niej zaglądać, bo w głowie miałem wbite przez media oceny –
facet jest niewiarygodny, gdzieś wyśmiano tę książkę wprost
jako bajdurzenie skompromitowanego polityka.
Tymczasem
od kiedy wszedłem w „układ lekowy”, realizując o tym
program „Konfrontacja” zacząłem natrafiać na fakty,
które w innym świetle pokazują „gracza Łapińskiego.” Przy tym
kreowane dotąd przez media białe postacie, okazywały się
mieć coś na sumieniu. Kiedy przed drugą częścią programu
„układ lekowy” na dwie godziny przed drukiem wyleciał tekst
zapowiadający emisję „Konfrontacji”, opisujący jedną z sitw w
farmacji, zaświtała mi myśl, a może wysłuchać Mariusza
Łapińskiego. Zażyć wcześniej jakieś środki zabezpieczające, by
zaraza nie przeszła i poświęcić kilka godzin na lekturę. Potem
się będę mógł przecież zdezynfekować alkoholem.
Po
lekturze, kilka faktów z książki potwierdziło się z moimi
niezależnymi ustaleniami. Dlaczego więc zrobiono z niego
wariata? Skoro wierzy się świadkowi koronnemu ps. Masa, czemu
nie uwierzyć Łapińskiemu? Przynajmniej w jakieś części może
mówić prawdę. Doszedłem jednak do smutnego wniosku, że w
wyjaśnieniu o co chodzi w sprawie Łapińskiego, najmniej
zainteresowane są media. Skutecznie klinczują je grupy
PR-owców, lobbystów i dziennikarzy, którzy w tej sprawie, jak
i innych związanych z układem lekowym, popełnili grzech brania
pieniędzy w zamian za nieczyste działania i brudne teksty.
Rocznie firmy farmaceutyczne przeznaczają ok. 800 mln. zł na
reklamę i PR, a wiec tyle ile ostatnio brakowało by
dofinansować lekarzy rodzinnych. Łapiński pisze: „Jak tylko
ogłosiłem, że biorę się za listę leków refundowanych zgłosili
się do mnie dziennikarze, twierdząc, że przedstawiciele firm
farmaceutycznych poszukują dziennikarzy, którzy wzięliby się
za mnie. (…) Spotkałem się niedawno z szefem jednej z
najskuteczniejszych firm od czarnego PR-u w kraju.
Rozmawialiśmy o jednym dziennikarzu, który pisał artykuły
atakujące moją osobę. Z 600 tys. złotych, które otrzymał za
artykuły, za 300 tys. kupił sobie mieszkanie.” Od siebie mogę
dodać, że działo się to za pośrednictwem lobbysty Marka
Dochnala. O korumpowaniu dziennikarzy, czarnym PR, wspominali
mi także wrogowie Łapińskiego. Jeśli to prawda co pisze w swej
książce, to media czeka taki sam pogrom jak po aferze
Rywina SLD.
Felieton ukaże się 18 stycznia na
łamach dziennika
Metropol